
CIEMNA STRONA POSTU WARZYWNO-OWOCOWEGO
Odkąd zakończyłam post warzywno-owocowy dr. Ewy Dąbrowskiej minęło 4 pełne dni. Postanowiłam, że podzielę się z wami jeszcze paroma przemyśleniami, ponieważ uważam je za istotne i warto to wziąć pod uwagę decydując się na tę dietę.
Nie udało mi się zrealizować wyjścia z diety w sposób, w jaki powinnam a mianowicie powinnam dalej podążać za przepisami, stopniowo zwiększać ilość spożywanych kalorii i wprowadzać kolejne produkty. Nie do końca tak się stało. Na dzień po zakończeniu diety w moim mózgu zapaliło się zielone światło, że przecież już możesz wszystko jeść po co masz sobie teraz odmawiać. Tak też zrobiłam, niby się hamowałam, ale jednak, gdy odwiedziłam siostrę, która ma zawsze na wierzchu słodycze, rzuciłam się na nie tak jakbym nigdy ich nie jadła i była bardzo wygłodzona. Ciastka, placki, cola, słodkie owoce, mięso, kanapki z majonezem! Nie mogę nawet opisać tego uczucia, ponieważ nigdy nie jem lub nie jadłam tylu rzeczy naraz. Kanapki z majonezem i pomidorem? To pierwsze w moim życiu takie połączenie. Tak restrykcyjna dieta sprawia, że z niejedzenia przechodzimy w kompulsywne jedzenie. Z w miarę dobrych nawyków żywieniowych przez te 3 dni jakbym się uwsteczniła i popadłam w jeszcze większą skrajność. Restrykcyjne diety w moim przypadku przestają mieć jakikolwiek sens, ponieważ ja kocham jeść. Poprzez narzucanie sobie takich granic doprowadziłam do takiej sytuacji.
Moje cudowne zmiany na rękach powróciły w przeciągu 3 dni do jeszcze gorszego stanu niż przed dietą. Oczywiście widzę teraz bardzo wyraźnie, że na diecie warzywno-owocowej czy też nie, to właśnie to, co jem ma największy wpływ na moją łuszczycę.
Jeżeli już mam zmieniać styl życia to muszę wiedzieć co tak naprawdę powoduje u mnie nasilenie choroby. Tylko taka wiedza sprawi, że przestane jeść produkty, których mi nie wolno i będę je zamieniać. Czekam na wyniki testów na nietolerancje. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam płacąc za nie bo ludzie twierdzą że są lepsze sposoby na wykrywanie nietolerancji pokarmowych niż testy IgG zależne no ale już po ptokach więc teraz tylko zobaczymy co z tego wyjdzie.
Dodatkowo wracając do tego kompulsywnego jedzenia chciałam tylko dodać że nie należę do osób które kiedykolwiek chciały się odchudzać bo zwyczajnie nie mam z czego, dlatego tym bardziej uważam że osoby które odchudzanie poprzez dietę warzywno-owocową mają na myśli, powinny to naprawdę przemyśleć, ponieważ jeżeli wystąpi u nich takie właśnie zjawisko po poście jak u mnie to mogą bardzo szybko wrócić do starej wagi a do tego nabrać awersji do zdrowego odżywania ponieważ tak też może im się to kojarzyć. Myślę, że są mniej inwazyjne i restrykcyjne metody, jeżeli ktoś chce się stricte odchudzić.
Moje drugie przemyślenie to obecna awersja do sałatek. Po 11 dniach ciągłego jedzenia warzyw, gdy wchodzę na aplikację i widzę na śniadanie sałatka z rukolą i czymś tam to dosłownie chce mi się żygać i wybieram np. kanapki! Wiem, że mi to minie i to jak z jedzeniem wszystkiego mam przesyt i nie chce na to patrzeć. Ale… znowu jest to coś niezdrowego. Nie powinniśmy z obrzydzeniem patrzeć na jedzenie, które jest dla nas naprawdę zdrowe a surowe warzywa takie właśnie są.
Trochę wydaje mi się jak bym obecnie miała PTSD (post traumatic stress dissorder) o ile można do tego przyrównać. W momencie, gdy byłam na diecie nie przeszkadzało mi codzienne jedzenie warzyw ale jak tylko z tego wyszłam to zaczęłam myśleć o tych warzywach, zwłaszcza tych, które stanowią pojedyncze posiłki jak o czymś stresującym i nieprzyjemnym.
Muszę sobie to wszystko na nowo poukładać w głowie. Teraz znacie dwojakość tej diety z mojej perspektywy. Oczywiście u każdego może być inaczej. W moim przypadku ta dieta to początek, jakiś etap na drodze do osiągnięcia stylu życia i odżywiania, który będzie mnie w pełni satysfakcjonował.
Zapraszam do regularnego śledzenia mnie na instagramie gdzie wrzucam bieżące relacje 🙂
Zachęcam też do zapisania się do newslettera by dostawać informacje o nowych wpisach.