
MAGICZNY ZAMEK W KSIĄŻU I WĄWÓZ PEŁCZNICY
Im dłużej człowiek siedzi na emigracji, tym bardziej dochodzi do wniosku, że Polska to miejsce piękne, które ma równie wiele do zaoferowania, co niejeden kraj w Europie.
Podczas 10-dniowego pobytu w Polsce, postanowiliśmy wybrać się na Majówkę do Karpacza, zahaczając po drodze o Zamek w Książu. Od razu mówię: Jest magiczny!
Zacznijmy od tego, że w maju droga na dolny Śląsk jest wręcz usłana żółtym rzepakiem, co stwarza okazję do robienia niecodziennych zdjęć. Sam zamek znajduje się w Wałbrzychu w Księżańskim Parku Krajobrazowym. W 2018 ogłoszony jednym z 7 Cudów Polski według National Geographic. Myślę, że to świetny wybór choćby ze względu na jego malownicze położenie.

Festiwal Kwiatów na zamku w Książu
Wybraliśmy się tam 3 Maja w ostatni dzień odbywającego się na zamku XXXI Festiwalu Kwiatów. Impreza trwa 4 dni i ściąga do zamku ogromne tłumy turystów. By wjechać na sam parking, musieliśmy odczekać godzinę w korku. Ci, co nie mieli biletów, musieli dodatkowo odstać koleje 30 minut w kolejce do kasy. My ominęliśmy kolejkę i kupiliśmy bilety online w tym samym czasie. Zajęło nam to 5 minut. Z reguły zawsze jest jakaś alternatywa. Przed zamkiem znajdował się olbrzymi jarmark z lokalnymi wyrobami, pamiątkami i jedzeniem. Za bilety wstępu zapłaciliśmy po 35 zł od osoby i z zamku wyszliśmy niezadowoleni.
Na festiwalu można było oglądać różne aranżacje kwiatów, które były stylizowane na bajki Disneya takie jak „Alicja w krainie czarów” czy „Piękna i Bestia”. Do tego odbyła się również wystawa drzewek bonsai. Mnie osobiście, najbardziej przypadł do gustu zbiór zdjęć ostatniej rodziny mieszkające na zamku oraz ogrody na tyłach. Życie codzienne ukazane na starych fotografiach jest jakieś takie magiczne. Wciąga i nie można oderwać wzroku. Oprócz tego na wielu korytarzach można też było kupić wyroby takie jak biżuteria, rośliny czy lokalny alkohol.

Niestety przez ogromną ilość turystów, na każdym kroku cisnęliśmy się jak sardynki. Na same tarasy wychodziliśmy korytarzem długości 30 m, dobre 20 minut. Zamek jak najbardziej zrobił wrażenie, do tego wystawa była bardzo interesująca, ale ilość ludzi, wiele osób w tym nas zniechęciła. Zapłaciliśmy za wstęp, myśląc tylko o tym, by jak najszybciej uciec od tłumu. Jak najbardziej polecam, ale wybrać się z samego rano na otwarcie o 9:00 lub na dwie godziny przed zamknięciem. W przeciwnym razie zostaniecie pozbawieni przyjemności z oglądania zamku i wystawy. Czuje się nienasycona, jeśli chodzi o to miejsce, wiec pewnie kiedyś jeszcze tam wrócę.


Wąwóz Pełcznicy
Kiedy wyszliśmy z zamku poczułam, że ten dzień nie powinien się tak skończyć, dlatego wytyczyłam dla nas trasę około 5-ciu km, biegnącą dookoła zamku w Wąwozie Rzeki Pełcznicy, nazwaną również szlakiem żółtym czy ścieżką Hochbergów, od nazwiska ostatnich właścicieli mieszkających na zamku.
Ścieżka jest przepiękna. Do ścian wąwozu przymocowane są mostki sięgające nawet 80 m wysokości. Serce naprawdę przyspiesza w niektórych momentach. Ścieżka jest momentami bardzo wąska, dlatego moim zdaniem nie nadaje się ani dla wózków, ani dla małych dzieci, ani dla rowerów. Bywają momenty, że trzeba trzymać się poręczy. Zdecydowanie najlepsza atrakcja tamtego miejsca. Po drodze napotykamy na tablice informacyjne, które opowiadają o historii danego miejsca. Mijamy wyschnięte jezioro Daisy (imię ostatniej właścicielki) z wyspą, na której znajduje się zniszczony już grób dzieci Hochbergów, ruiny starego Księża, czy wejścia do tuneli drążonych pod zamkiem w czasie II wojny światowej przez Hitlera.
Miejsce zdecydowanie magiczne i warte zobaczenia. Jeśli się dobrze pójdzie, to zobaczy się też najlepszy możliwy punkt widokowy na zamek. Niestety my go jakimś niefartem ominęliśmy. Nie miałam lekko z moją marudzącą ekipą. Gdybym była sama, pewnie bym się wracała. Mimo ogólnego tłumu turystów szlak był pusty. Ścieżka i wąwóz wydają się zapomniane, a dzięki temu można delektować się ich pięknem, nie przeciskając się na wąskich odcinkach z innymi.







Polecam poczytać o samej historii zamku, jego duchach, ostatnich właścicielach, czyli rodzinnie Hochbergów, czy Pani Dorocie Stępowskiej, dla której Książ nadal jest domem. Sama niesamowicie się wciągnęłam w historie po tym, jak obejrzałam zdjęcia na zamku. Zamek zdecydowanie zasłużył na miano jednego z 7 cudów Polski.
Linki do tematu:
Kontynuacja Majówki wkrótce. Przed nami jeszcze Dolina Pląsawy, Karpacz i Termy Cieplickie.
Zapisz a się na listę mailingową i dostawaj powiadomienia o nowych wpisach!