
SZWECJA OCZAMI ŚWIEŻAKA, czyli co nas różni?
5 dni – tyle trwał mój pobyt w Szwecji, a konkretnie w Sztokholmie. Nie chce wam tu polecać kolejnych tych samych miejsc co inni blogerzy, bo w sumie ostatnio doszłam do wniosku, że przecież nie ma w tym nic oryginalnego. Dlatego, jeśli wciąż jesteś ze mną, to pragnę ci dziś przedstawić Szwecję w wydaniu Świeżaka, któremu dosłownie wszystko to co inne, bardzo rzuca się w oczy. Dzisiaj będzie nieco kultury, bo z jedzeniem i miejscami wyszłoby dużo za długo. Zatem zaczynajmy.
Jaki jest ten Sztokholm?
Nie wiem, czy kiedyś googlowaliście Sztokholm na mapie? Póki nie wiedziałam, że tam polecę, nie zajmowałam sobie tym głowy. Sztokholm już z samolotu wygląda tak, jakby był zalany wodą i w sumie to nie ma się co dziwić. Jak twierdzi Wikipedia ,,cały obszar stołeczny Sztokholmu obejmuje m.in. archipelag sztokholmski, czyli 24 000 wysp, wysepek i skał przybrzeżnych!”. Ilość wysp ma swój niepowtarzalny urok, ponieważ to cała masa okazji do obserwacji tego miejsca, choćby z 53(!) mostów łączących wyspy. Moim ochom i achom nie było końca, za każdym razem, gdy przechodziłam, przejeżdżałam samochodem, czy obserwowałam miasto z otwartych tuneli metra, zbudowanych nad wodą. Szkoda, że nie jestem lokalsem, bo zapewne miałabym co eksplorować.
Oprócz tego, że tyle tam wody i wysp, 2/3 obszaru miasta stanowią tereny zielone, czyli lasy, parki i jeziora. Gdzie się nie ruszysz, jesteś blisko natury i chyba to w tym mieście jest najlepsze. Oprócz bliskości natury odnosi się też silne wrażenie, że niebo jest jakieś takie większe i bliższe ziemi. Powietrze i natura czystsza, a życie zdecydowanie wolniejsze.

Gdzie ci Szwedzi?
Ostatnio bardzo dużo mówi się o tym, że Szwecja tak jak i Wielka Brytania czy Francja, powoli zostaje przejęta przez wyznawców Islamu. Oczywiście wiadomo, że to, co mówi telewizja, jest dość rozdmuchane, ale nie zmienia to faktu, że po części właśnie tak jest.
By dostać się do centrum, z głównego lotniska Stockholm – Arlanda, (które swoją drogą sprawia wrażenie wymarłego, tak tam wszystko sprawnie działa), położonego 43 km od miasta, musiałam kupić bilet autobusowy na stronie Flygbussarna i za 119 koron, dojechać do dzielnicy Bromma w Sztokholmie, gdzie mieszka moja znajoma. Po drodze oprócz pięknych szwedzkich domów, lasów i zachodu słońca, pierwsza dzielnica, w której się zatrzymałam, obfitowała jedynie w muzułmanów, Azjatów i czarnoskórych. Nie widziałam tam żadnego białego człowieka, co z miejsca wydało mi się szokujące.
Mieszkam w Anglii i obcuję z różnymi nacjami, ale nie rzuca się to tak bardzo w oczy w moim regionie, jak w samym Sztokholmie.
Ogólnie nawet w samym centrum, widać olbrzymią różnorodność kulturową. Od platyno-blond Szwedów po czarnoskórych muzułmanów i katolików, Azjatów różnych narodowości, białych muzułmanów i wszystkich innych, których pominęłam. Nie wiem, czy akurat w Sztokholmie tak skupiłam się na obserwacji innych, ale odniosłam wrażenie, że po ulicach chodzi cała masa oryginalnych, pięknych i wyjątkowo szczupłych ludzi. Gdybym miała dłuższy obiektyw, seria zdjęć nie miałaby końca.

Nie mogę nic powiedzieć na temat innych obszarów Szwecji, ale sam Sztokholm zdecydowanie taki szwedzki w 100% nie jest, tak jak Londyn już nie jest taki angielski.
I nie mam nic do czarnych czy Azjatów, ale kiedy moja znajoma idzie na pierwsze zajęcia szwedzkiego, a tam w ćwiczeniach widzi taki obrazek jak poniżej, to naprawdę zaczynam się obawiać o losy tego kraju.
Co nas różni?
Nie miałam przyjemności rozmawiać z żadnym Szwedem, wiec nie wiem, jacy oni właściwie są, ale bacznie obserwuje to, co się wokół mnie dzieje i zapisuje, by potem mieć o czym pisać.
1. W Szwecji nie ma pralek w mieszkaniach.
Nie wiem jak to się ma do domów, wiadomo, że w mieszkaniach ich nie znajdziecie, a zwłaszcza w tych starych. By zrobić pranie, należy zejść do piwnicy w bloku i zarezerwować sobie termin (u mojej znajomej, na ścianie wisiał dotykowy ekran, który za pomocą specjalnego kluczyka, o danej godzinie otwierał pralnie, a następnie dawał ci 3 godziny na zrobienie zarówno prania, jak i suszenia)
Więcej na ten temat nie będę się rozpisywać, bo ktoś, kto w Szwecji mieszka (czy mieszkał), już o tym napisał i to bardzo dobry tekst: Odwiedźcie Szwecjoblog i jego opowieści z pralni.
2. Wodę piję się z kranu.
Szwedzi wodę z kranu piją od urodzenia i są z tego bardzo dumni, ponieważ jak sami twierdzą, ich kranówa jest czystsza niż ta butelkowana. Piłam i stwierdzam, że smakuje inaczej. Bardziej jak woda prosto ze źródła niż ta bez smaku z butelki. Rozwinięcie tematu wody znajdziecie tutaj.
3. Sposób płacenia w większych supermarketach.
Moim kolejnym zdziwieniem był fakt, iż w niektórych supermarketach, zwłaszcza tych większych, kasjerka, w celach bezpieczeństwa, nie ma dostępu do gotówki. W momencie, gdy płacimy gotówką, ona wrzuca papierki i drobne do maszyny, a następnie kasa, sama niczym automat coca-coli wydaje ci resztę. Za pierwszym razem nie ogarnęłam, o co chodzi i nie zabrałam mojej całej reszty. : / Za drugim razem, gdyby nie znajoma też bym jej nie wzięła. Miejcie to na uwadze, będąc w Szwecji.
4. Na próżno szukać alkoholu w sklepie.
Jeśli macie ochotę na coś mocniejszego, coś powyżej 3,5% alkoholu, musicie udać się do jedynego sklepu, sprzedającego alkohol w całym kraju, o nazwie Systembolaget.
Przez 5 dni mojego pobytu, nigdzie nie obiła mi się ta nazwa. Sieć sklepów należy do państwa i została stworzona, by walczyć z alkoholizmem wśród Szwedów. Także w sobotę po 15:00 czy w niedziele w ogóle, nie wyskoczycie i nie kupicie sobie czegoś mocniejszego. Alkohol sprzedaje się od 21 lat i pod żadnym wypadkiem nie sprzedaje się go osobom nietrzeźwym. W normalnych sklepach ,nawet te znane piwo jak np. Somersby, w takim Lidlu czy innym osiedlaku, ma jedynie 2,5%, co znaczy, że na potrzeby tego kraju, Somersby (4,5%) produkuje się z niższą zawartością alkoholu, by można było je sprzedać wszędzie.
Do tego wszystkiego, alkohol w barach jest mega drogi: tzw. drinki: drink&drive, bezalkoholowe, są średnio trzy razy tańsze niż te z alkoholem i równie dobre. Cena to średnio 150 koron za tego z alkoholem i 50 za tego bez.

5. Wszyscy mówią po angielsku.
Tak jak jeszcze w Polsce, ta kwestia leży, mimo iż w ostatnich latach skill nam bardzo skoczył, w Szwecji po angielsku mówią wszyscy i nie to, że coś tam dukają. Mówią na bardzo wysokim poziomie. Także moi drodzy, nie długo znajomość angielskiego nie będzie już robić wrażenia, bo stanie się to oczywiste dla każdego, takie czasy.
6. Wolnostojące grille w rezerwatach przyrody.
Szwecja wydaje się bardzo wspierać czas wolny, a zwłaszcza pobyt na łonie natury, podczas jakże pięknego, acz stosunkowo krótkiego lata. By umilić obywatelom czas spędzony choćby nad jeziorem, w różnych lokalizacjach, porozstawiane są wolnostojące grille, wyjęte jakby z własnego ogródka, które mają ci służyć. Taki grill jest odwiedzany przez pana sprzątacza, który wymienia stary węgiel i podsypuje nowy. O dziwo nikt ich nie kradnie i łańcuchem też nie przypina.
7. Byle na dworze
Nie ważne czy to przerwa na kawę, czy leniwe popołudnie, muszę powiedzieć, że Szwedzi celebrują dobrą pogodę i korzystają ze słońca jak tylko się da. Na mój pobyt przypadła fala gorąca. Widok ludzi opalających się na kawałku trawy przed blokiem z wielkiej płyty, zdecydowanie nikogo nie dziwi. Nie dziwi lokalsa, mnie już trochę tak, bo jakoś nie potrafię sobie wyobrazić znajomych, którzy opalają się przed swoimi blokami na skrawku trawy. :D:D
Tak czy siak niedobory witaminy D, trzeba przecież jakoś uzupełniać. Oprócz leżakowania, wielu Szwedów organizuje też sobie pikniki w parkach, czy to z kolegami z pracy, czy całymi rodzinami. Nie mówię tu o rodzinie cztero, a raczej takiej piętnastoosobowej. Takie obrazki, jak dla mnie, wyjęte są rodem z filmu Dzieci z Bullerbyn, które jednocześnie pokazują, że to, co w filmie, wciąż jest w Szwecji aktualne, pomimo ogólnego stereotypu, że ludzie z północy są zimni i mało otwarci.
Podsumowując, Szwecja nie taka straszna i zimna, a przynajmniej latem. Czysty kraj, który żyje w zgodzie z naturą i potrafi docenić jej piękno. Stolica to dzisiaj miks kulturowy, który wprowadza nieco koloru, wśród blond Szwedów. Oprócz tego mają tam bardzo dobre jedzenie i najlepsze miejscówki na zachody słońca.
Więcej:
- SZTOKHOLM: NIECODZIENNE MIEJSCA I FESTIWAL JEDZENIA – SMAKA PA STOCKHOLM
-
I CÓŻ, ŻE O SZWECJI — NATALIA KOŁACZEK
Jeżeli drogi czytelniku podobał ci się ten wpis, zapraszam do śledzenia mnie na Facebooku, po regularną porcję wpisów. Na co dzień nie piszę o Szwecji, a o życiu w Anglii, innych moich podróżach czy obecnej pracy z ludźmi bezdomnymi. 🙂